- Co to jest klauzula negocjacyjna?
- Czy zmusza do zawarcia ugody?
- Jak długo trzeba prowadzić negocjacje?
- Czy obowiązek negocjacji zamyka drogę do sądu?
- Czy warto wpisywać klauzulę negocjacyjną do umowy?
W umowach, w szczególności tych bardziej rozbudowanych i opracowanych przez kancelarie prawne, całkiem często pojawiają się klauzule negocjacyjne. Zobowiązują kontrahentów do podjęcia próby polubownego rozstrzygnięcia sporu, zanim podejmą kroki sądowe. Nie mam wątpliwości, że takie klauzule niosą pozytywny przekaz biznesowy, jednak w praktyce pojawia się pytanie: czy są naprawdę potrzebne, skoro każdy rozsądny przedsiębiorca wie, że lepiej spór zażegnać, niż angażować czas i środki w proces sądowy? Co więcej, z mojego doświadczenia wynika, że 99,99% kontrahentów podejmuje realne próby samodzielnego rozwiązania sporu.
A zatem skoro klauzula negocjacyjna, z biznesowego punktu widzenia, nie ma większego znaczenia, to być może jest korzystna z prawnej perspektywy i dlatego prawnicy ją stosują?
Prawda jest taka, że jeśli klauzula zostanie naruszona, to nie można na jej podstawie dochodzić zawarcia ugody. Taka klauzula nie stanowi obowiązku osiągnięcia porozumienia. Jest to tylko zobowiązanie do działania w sposób uczciwy, sumienny i lojalny. W sytuacji gdy, po podjętych próbach, okaże się, że kontrahenci nie są w stanie osiągnąć konsensusu – można uznać, że obowiązek został wykonany.
Oznacza to, że wprowadzenie klauzuli negocjacyjnej do umowy nie zapewnia sukcesu i nie jest realnym instrumentem nacisku prowadzącym do zawarcia porozumienia. Ten zapis zawiera jedynie obowiązek podjęcia rzeczywistej aktywności w celu uchylenia sporu. W konsekwencji jego naruszeniem będzie odmowa udziału w negocjacjach lub podejmowanie pozornych działań (np. przedstawianie niemożliwych do zaakceptowania warunków).
Oczywiście w praktyce pojawia się problem, bo nie wiadomo, jak długo przedsiębiorcy powinni podejmować starania. Dlatego, aby uchylić tę niepewność, niekiedy w umowach wprowadza się terminy graniczne, które wyznaczają ramy czasowe negocjacji. Taki termin jest niewygodny, bo blokuje szybkie podjęcie działań przed sądem, ale daje komfort, bo wiadomo, jaki jest maksymalny okres zaangażowania kontrahentów w rozmowy.
W konsekwencji termin uchyla stan niepewności i ryzyko zmaterializowania się kontraktowej odpowiedzialności, w sytuacji zbyt wczesnego porzucenia rozmów.
Z perspektywy biznesowej najważniejszym pytaniem jest: czy klauzula negocjacyjna zamyka (do chwili zakończenia negocjacji) drogę do postępowania sądowego?
Jest to problem istotny w praktyce, bo jest wiele sytuacji, w których przedsiębiorca musi szybko zareagować i nie może czekać, gdy widzi, że druga strona robi uniki oraz próbuje zyskać na czasie. Tego rodzaju sytuacje rzadko bywają zero-jedynkowe i pojawia się wątpliwość, kiedy negocjacje tracą swój sens i można uznać je za zakończone. W szczególności dotyczy to scenariusza, gdy druga strona zasypuje kontrahenta pismami, w których deklaruje wolę negocjacji, a nic w tym kierunku realnie nie robi.
Klauzula negocjacyjna nie zamyka drzwi – ani do sądu powszechnego, ani do sądu polubownego. Wynika to z tego, że strony nie mają kompetencji, aby wyłączyć (choćby czasowo) prawo do drogi sądowej. Nie mieści się to w ramach zasady swobody umów. Jednak kontrahenci muszą liczyć się z ryzykiem odpowiedzialności za naruszenie umowy i poniesieniem kosztów postępowania, którego można byłoby uniknąć – gdyby negocjacje odbyły się.
Uważam, że warto, abyś odpowiedział sobie sam na pytanie, czy ma sens wprowadzenie klauzuli negocjacyjnej do Twojej umowy. Ja tego nigdy nie robię, choć prawdę powiedziawszy, akceptuję ją, jeśli druga strona nalega na takie rozwiązanie. Uważam, że teoretyczna korzyść jaką daje klauzula, nie jest warta wydłużania tekstu umowy i ryzyka, że gdy sytuacja będzie krytyczna, nie będzie można szybko skorzystać z instrumentów sądowych. Realia biznesowe same zadecydują, czy w konkretnej sytuacji negocjacje mają sens, czy też konieczna jest szybka interwencja machiny sądowej.
Data publikacji: 28 grudnia 2022 rok
Autor: Małgorzata Fitrzyk-Barral